Minęło pół roku… Dosłownie kilka dni temu. Dokładnie 15 lutego. A więc w zasadzie tydzień temu. A konkretnie osiem dni. Aż trudno mi uwierzyć, że to już od sześciu miesięcy mieszkam w tej mojej mobilnej kawalerce. Pamiętam, gdy to wszystko było jeszcze w sferze marzeń i planów. Pamiętam pierwsze kroki na drodze do realizacji tego planu. Pamiętam, jak obawiałem się przetrwania zimy. A dziś? Dziś jest już końcówka lutego. Wiosna za pasem i czas realizować kolejne kroki tego marzenia.
Okazuje się, że jednak można żyć inaczej. Na początku tej drogi zastanawiałem się, czy bardziej chcę to udowodnić światu, czy sobie. I wychodzi na to, że chyba jednak bardziej zależało mi na tym, żeby udowodnić sobie… że nie muszę podążać tą samą ścieżką. Mogę obrać swoją własną drogę – i muszę powiedzieć jest mi z tym zaskakująco dobrze. Po latach spędzonych na oferowaniu ludziom “drogi na skróty” sam wybrałem drogę pod prąd. I jestem z efektu końcowego bardzo zadowolony.
W ciągu tego pół roku nauczyłem się przede wszystkim siebie. Przekroczyłem pewne granice i poczułem, że żyję. Mogę żyć inaczej. To dało mi pewien luz. Gdy przesz naprzód zgodnie z zamierzonym planem – uwierzcie mi – nic nie wydaje się niemożliwe. Daleko mi jeszcze do życia w totalnej beztrosce, bo praca, bo kredyt, bo zobowiązania… ale żyje mi się łatwiej, bo mam plan, który konsekwentnie realizuję.
W zasadzie nie wiem, jak mógłbym to wytłumaczyć osobie postronnej, bo gdy opowiadam znajomym o tym, że na przykład muszę zadbać o wodę albo o to, żeby nie skończyło się ogrzewanie. Że muszę myśleć o tym, czy mogę się napić alkoholu, czy może będę musiał jechać zatankować gaz lub paliwo do agregatu. Zazwyczaj tego nie rozumieją i myślą, że moje życie jest skomplikowane oraz pełne wyrzeczeń. Oni nie muszą o tym myśleć. Mają wodę, prąd, szybki internet… To się nazywa życie! Prawda? Doceniasz, to że nie musisz się martwić każdego dnia, czy będziesz miał wystarczającą ilość wody i prądu, czy może uznajesz to za tak naturalne, że nawet nie umiesz sobie wyobrazić życia, w którym tego brakuje?
Jest jeszcze inny aspekt takiego życia. Moje codzienne ‘problemy’ mogę w stosunkowo łatwy sposób rozwiązywać. Moi znajomi natomiast często zaprzątają sobie głowę ‘problemami’, które dla mnie po prostu nie istnieją, albo nie mają znaczenia. Moje życie mimo wszystko jest prostsze. Gdy ktoś mi zatem prawi peany o filozofii minimalizmu, tylko uśmiecham się pod nosem…
Żyję sobie skromnie. W swoim tempie. Nie gromadzę rzeczy, bo i nie mam gdzie ich gromadzić. Nie frustruję się cotygodniowym sprzątaniem przestrzeni, która tylko zbiera kurz, a w której na codzień nie przebywam. Owszem, w moim kamperze miejsca jest mało, ale zupełnie wystarczająco do życia. Myślę o moim kamperze, jak o pokoju. Tak naprawdę, dopiero gdy z niego wychodzę jestem w domu. A w moim “domu” mam niezliczoną ilość atrakcji. Morza, góry, lasy… wszystko niemal na wyciągnięcie ręki.
Ostatnio zrobiłem sobie małą wycieczkę – tak żeby przetestować ten tryb podróżowania – i wiecie co? Było fantastycznie! Z kolejnych wyjazdów będą stosowne relacje na blogu i moich kanałach w mediach społecznościowych. Na razie odbył się tylko ten jeden test, ale wystarczył by sprawić, że nie mogę się doczekać lata i tych kilkunastu dni urlopu, które są przede mną!
Tak więc – jak to mówią – stay tuned! Kolejne wpisy już niebawem!
Jedna odpowiedź
Realizowanie mniejszych i większych wycieczek gdy się mieszka w kamperze, nie wyobrazam sobie sytuacji która daje większe ku temu możliwości. Problem, ze nie mam flagowego telefonu, najnowszej kolekcji z ikei, to akurat narzucone nam tematy – bo trzeba ludziom wystawić jakąś marchewkę za która muszą gonic. I tak masz wygodnie, ogrzewanie na LPG odpalane z guzika 😀 a jak trzeba zebrać opal pod postacią drewna? to dopiero problem! 🙂