Minął rok od mojego zamieszkania w kamperze. I muszę Wam się z ręką na sercu przyznać, że sam jakoś nie zwróciłem na to uwagi. 15 września br., to była dla mnie zwykła, zupełnie niczym się nie wyróżniająca sobota. No może poza tym, że następnego dnia się dość poważnie rozchorowałem. Ale absolutnie nie o tym jest ten wpis. Pokuszę się w nim o krótkie podsumowanie ostatniego roku i spróbuję nakreślić dalsze losy projektu.
Chwile zwątpienia
W ciągu ostatniego roku miałem wiele chwil zwątpienia. Gdy poprzedniej zimy po raz kolejny chorowałem i musiałem się mierzyć z samotnym przebywaniem w kamperze 24 godziny na dobę przez tydzień, półtora, nie było mi łatwo. Gdy zimą budziłem się z zimna w środku nocy i musiałem jechać na stację po gaz. Gdy latem nie mogłem zasnąć do późnych godzin nocnych z powodu temperatury powyżej 30 stopni*. Gdy musiałem odmawiać sobie po raz kolejny podróży ze względów finansowych i mieszkanie w domu na kołach wydawało się nie być żadnym udogodnieniem (ze szczególnym uwzględnieniem wyprawy na Mazury, która była dograna niemal na 100%, a w ostatnim momencie okazało się, że nie dam rady jechać). Gdy udało mi się umieścić dwa filmy na moim kanale na YT podsumowujące zimę i wiosnę w kamperze, ale wciąż brakuje czasu na nagrywanie i wstawianie kolejnych. Gdy FB po raz kolejny przypomina, że osoby lubiące profil “inaczej” nie mają ze mną kontaktu. Gdy w środku ulewnej nocy obudziło mnie kapanie wody z dachu wprost na mojego laptopa. Gdy kamper nie przeszedł przeglądu. Gdy pojawiał się kolejny nieprzewidziany wydatek. W takich chwilach również przychodziły chwile refleksji nad tym, czy to wszystko idzie w dobrym kierunku …
Refleksja
A jednak miniony rok wzbogacił mnie o nowe doświadczenia. Pokonałem tak wiele przeciwności, odnalazłem się w nowej rzeczywistości i wykonałem szereg usprawnień. To co mnie wcześniej zaskakiwało, dzisiaj jest przewidywalne.
W ciągu ostatniego roku poznałem kilka osób, które chciały zobaczyć na własne oczy, jak wygląda mieszkanie w kamperze na co dzień. Jeszcze więcej osób poznałem przez internet (na przykład Dorotę, która mieszka w kamperze z dwuletnim synkiem, czy Marcina, który mieszka w blaszaku od trzech lat i wspominał w rozmowie, że nieraz zimą miał w środku -13°C). Dostałem też wiele słów wsparcia i życzeń wytrwałości od osób, które trafiły na moją stronę i profile zupełnie przypadkiem. Z okazji swoich urodzin zamówiłem i rozdałem 20 kubków projektu inaczej 🙂 Co z tym wszystkim? Miałbym się z tym pożegnać, zaprzepaścić, wrócić do tzw. “normalnego” życia? Za nic w świecie!
Tym bardziej, że za każdym razem, gdy spotykam się ze swoim synkiem on pyta, czy idziemy do kampera – to, co mi już spowszedniało, dla niego wciąż stanowi nie lada atrakcję 🙂 O ile na samym początku wszystko go interesowało, wszystkiego chciał dotknąć, włączać, wyłączać, tak teraz lubi sobie choćby usiąść przy otwartym oknie, komentować to, co widzi, rozmawiać z przechodniami i machać im “na do widzenia” 😉
Co dalej?
Jakie będą dalsze losy projektu “Inaczej”? Udowodniłem już, że można mieszkać w kamperze w naszych warunkach klimatycznych, a co najważniejsze, że można w kamperze mieszkać w Polsce również zimą. Jaki zatem jest sens kontynuowania projektu?
Ogromny. Moje życie będzie się zmieniało – chcę żeby tak było i będę do tego dążył. Projekt będzie musiał ewoluować. Od dziś skupię się nie na tym, że się da, ale na tym, jakie wymierne korzyści to przynosi. Chciałbym dotrwać do momentu, w którym nie będę już spłacał kredytu na kampera. Ograniczyć koszty i pokazać, że można żyć taniej i oszczędniej, a co za tym idzie – poza tym całym schematem uczącym nas, że tylko wyższa pensja, większe mieszkanie (lub domek za miastem) może przynieść satysfakcję z życia. (Chciałbym też zacząć częściej i dalej podróżować!)
Plan na już jest taki, by zacząć tworzyć vloga. Pewnie nie daily, ale może weekly. Moim celem jest również zakup profesjonalnego sprzętu do dokumentowania mojego życia w kamperze. Przez zimę zapewne nie uda mi się tego zrealizować, bo zapewne – jak poprzedniej zimy – ogrzewanie pochłonie wszystkie środki (zarówno oszczędności, jak i przychody nadprogramowe np. z robienia stron). Dlaczego “zapewne”?
Ano dlatego, że zdecydowałem się uruchomić swój profil na Patronite. Nie mam zamiaru “zarabiać” na projekcie. Zbudowanie jednak społeczności, która dokłada swoją – nawet najmniejszą – cegiełkę do wsparcia projektu, z pewnością będzie dodatkowym czynnikiem motywującym do większego zaangażowania się w rozwijanie projektu za pośrednictwem portali społecznościowych. Czytałem na ten temat i postanowiłem spróbować. To tak, jak z tworzeniem czegoś “do szuflady”. Możesz swoje myśli przelewać na papier albo tworzyć wyjątkową muzykę – robić to wyłącznie dla siebie. Może się jednak okazać, że jest grono osób, które po zapoznaniu się z twoją twórczością zachęci cię do postawienia kolejnego kroku na tej drodze. Tak powstają wielkie kariery. Ja nie chcę budować kariery, ale wsparcie patronów z pewnością pomoże mi odnaleźć większą motywację do rozwijania projektu. A kto wie, jeżeli projekt się rozwinie, to może za jakiś czas nowszy model kampera? Przy okazji serdeczne podziękowania dla mojego pierwszego patrona! Dziękuję Paweł!
Niezależnie jednak od dalszego rozwoju projektu za pośrednictwem Patronite, mam nadzieję, że uda mi się projekt nadal rozwijać. Jeśli będzie trzeba to samotnie, a jeśli będę miał przy sobie choćby kilka wspierających mnie duszyczek, to będzie tylko przyjemniej! 🙂
Tymczasem jeszcze raz dziękuję za wszystkie słowa zachęty, wsparcia i motywacji! Mam nadzieję, że przed nami kolejny rok, który będzie dużo owocniejszy w kamperowe przygody! 🙂
_____
* Nie zdarzało się to bardzo często. Ale gdy zostawiałem kampera pozamykanego, a pracowałem na popołudniowej zmianie, to po powrocie do domu (około 22.00) musiałem naprawdę przez kilka ładnych godzin zbijać temperaturę żebym mógł zasnąć 🙂